Nie masz wizy? Co powiesz o pracy na statku na Pacyfiku?

Najwięksi biznesmeni z Doliny Krzemowej zazwyczaj zaczynali w garażu. Nietypowy pomysł zaproponowała jednak nowa firma z Kalifornii, która chce zakwaterować zagranicznych przedsiębiorców mających problemy z uzyskaniem wizy… na statku przycumowanym w pobliżu amerykańskiego portu.

Inicjatorem pomysłu jest Max Marty, syn kubańskich imigrantów i założyciel firmy Blueseed, który jak widać wystarczająco długo słuchał na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu w Miami lamentujących o konieczności powrotu do macierzystych krajów po ukończeniu studiów zagranicznych studentów.

Politycy zapowiadali im pomoc, ale faktyczne rozwiązania prawne nie nadeszły. W lipcu zeszłego roku Barack Obama obiecywał, że pomoże studiującym w USA zostać w kraju, by mogli tworzyć nowe miejsca pracy. – Nie chcielibyśmy płacić za ich naukę, by potem korzystały z ich umiejętności inne kraje – mówił prezydent.

Ustawa zainicjowana przez senatorów Marka Udalla, Johna Kerry’ego  i Richarda Lugara, która zezwalałaby przedsiębiorcom na wjazd i dwuletni pobyt w USA, również na razie nie odbiła się żadnych echem w Kongresie.

Założyciele Blueseed nie spodziewają się realnych reform w roku wyborczym, ale plan biznesowy trzymają pod ręką.

Według nich statek mógłby pomieścić około tysiąca osób i cumowałby 12 mil na południowy zachód od Zatoki San Francisco, na wodach międzynarodowych. Mógłby być zarejestrowany na Bahamach lub Wyspach Marshalla i to jurysdykcji tych krajów podlegaliby mieszkańcy statku.

Rezydenci statku na spotkania z inwestorami czy partnerami biznesowymi przybywaliby na wybrzeże promem, na tymczasowej wizie biznesowej czy turystycznej, którą dużo łatwiej uzyskać. – Bezpośrednie spotkania są nie do przecenienia przy nawiązywaniu kontaktów biznesowych – obala w jednej sekundzie ideę porozumienia na przykład za pomocą wideo konferencji członek zarządu Blueseed, Dario Mutabdzija.

Zaaranżowanie statku przypominałoby przemysłowe kampusy z Doliny Krzemowej. Koszt życia na statku wynosiłby około 1,200 dolarów miesięcznie.

Nie brakuje oczywiście krytyków, którzy uważają pomysł ze statkiem za chwyt reklamowy. – Ten pomysł to idealna metafora ukazująca jak praktyka aktywizacji ekonomicznej na poziomie lokalnym w wielkich korporacjach odpływa, i to dosłownie – mówi Bob Dane z Federation for American Immigration Reform, który opowiada się za ograniczoną liczbą imigrantów w USA.

– Może inicjatywa wydaje się szalona, ale ukazuje jak bardzo wadliwy jest nasz system imigracyjny – mówi z kolei John Feinblatt, współpracujący z New American Economy, organizacją domagającą się reformy imigracyjnej, która opublikowała w czerwcu raport stwierdzający, że 40 procent z 500 najlepiej prosperujących firm według „Fortune” założyli imigranci lub ich dzieci.

Urząd Imigracyjny (U.S. Citizenship and Immigration Services – USCIS) propozycji nie widział i sprawy nie komentuje. Morscy eksperci uważają, że pomysł da się zrealizować, ale byłby bardzo kosztowny jeśli chodzi o bezpieczne umocowanie statku.

Firma Blueseed chce zebrać od 10 do 30 mln dolarów w ciągu najbliższych półtora roku, a pomysł chyba się rozkręca bo założyciel PayPal Peter Thiel już zapowiada pomoc w szukaniu sponsorów. Thiel gorąco kibicuje także innemu pionierskiemu projektowi Seasteading Institute – budowy miasta na środku oceanu. Zarówno Marty i Mutabdzija pracowali w Instytucie. Swój pomysł chcą zrealizować do końca 2013 roku.

as

InformacjeUSA